2011/03/26

zeropięć/zalewają

W stronę rzeki. Do tego momentu spodziewano się, że będzie inaczej. Przez te wszystkie lata, niezliczone noce spędzone w mieszkaniu przyjaciół, teatrze czy kinie, biorąc udział w swobodnych scenkach z życia, nuconych beztrosko melodiach, w wielkim rytmie wszystkiego, co obejmuje świadomość. Tak dobrze pooglądać ilustracje odsączone z prawdy, niepamiętające krzywd i strachu, ale za to budujące wiarę w dającą bezpieczeństwo sztuczność chwili wyrwanej z kontekstu, skupiającej w jednej sekundzie jak soczewka szczęście, po którym chwilę później nie zostanie najmniejszy ślad. Chybione carpe diem cichnie wobec nieszczęścia osoby uświadamiającej sobie nieprawdę ilustracji – czy nie dlatego kobieta płakała w kinie, galerii, teatrze? Czy pozostało cokolwiek do zrobienia, jeśli myśl do nikąd już nie prowadzi? Świat wspaniałych, dziejących się obok siebie, połączonych w wielkiej sieci historii i opowiadań, dzielących wspólny mianownik – ja, zawisa między przyczyną i skutkiem, abstrakcją i figurą. Należy oczyścić każdą myśl z człowieczeństwa, aby ją przekroczyć. Należy czekać, czekać.
Nad rzeką. Kiedy wreszcie przekroczono myśl ludzką, okazało się, że nie istnieje żadna inna. Do tego momentu spodziewano się, że będzie inaczej. Nie nadeszła rewolucja, nie usłyszano zawalenia kruszących się od tak dawna fundamentów myśli. Domy stały spokojnie. Świat nigdy wcześniej ani później nie wyglądał tak niezmiennie, pewnie. Jasno i prosto. W rzeczywistości wszystko inne przyćmiło odkrycie wzbudzające zachwyt i przerażenie. Wszelkie głosy zabierane w dyskusjach na temat istoty życia, jak kruche i ulotne by nie było, zamarły wobec tego, co dzieje się naprawdę, niemal na oczach wszystkich – może po raz pierwszy i ostatni. Odkryto ilustrację, która była pierwowzorem wszystkich innych, cytowaną, reprodukowaną, reinterpretowaną, ale zawsze obecną. Ilustracja przedstwiała życie, które musi umrzeć. Skądś wiadomo było, że to każde życie.
Zanurzam się w rzece woda wypełnia płuca skończyło się dryfuję w nieskończonym spokoju


*



No comments:

Post a Comment